-Że co, proszę? -wykrzyknąłem
i cofnąłem się parę kroków w tył.
Pech chciał, że akurat potknąłem się o
krawężnik i gdyby nie to, że nieznajomy złapał mnie w ostatniej chwili,
pewnie leżałbym już pod kołami jakiegoś samochodu.
-Dzięki -wymamrotałem niepewnie.
-Nie ma za co, mój skarbie, od dzisiaj
jesteś tylko mój, więc będę cię chronić.
Ta pewność siebie zirytowała
mnie jeszcze bardziej...Tak! Ja znam tego gościa! Był wczoraj na
imprezie i cały czas się na mnie gapił... Co to za typ? Moje błękitne
oczy zaszkliły się od łez. To chyba że strachu... A co jeśli on to
wszystko tak na poważnie?
W dalszym ciągu mnie trzymał, chciałem się wyrwać, ale on był wyższy i
silniejszy.
-Spokojnie, skarbie, nie zrobię ci krzywdy. Nie wyrywaj się tak!-mówił.
Po chwili podjechała do nas czarna limuzyna, a mi zrobiło się ciemno
przed oczami i w zasadzie ostatnie co pamiętam, to jak facet w
garniturze złapał mnie na sekundę przed upadkiem...
Kiedy się ocknąłem było mi tak jakoś ciepło i wygodnie. Nic dziwnego, w
końcu leżałem na dużym dwuosobowym łóżku. Tylko czyje to było łóżko?!
Otworzyłem oczy i zamarłem. Miejsce, w którym się znalazłem można było
nazwać jedynie pałacem. Pokój utrzymany był w
ciepłych barwach i był urządzony tak... Stylowo.. Czułem się tam
nieswojo, nie przywykłem do takiego luksusu. Na szafce obok mojego łóżka
spostrzegłem liścik.
"Nie włócz się po rezydencji, wpadnę wieczorem, kotku."
To była sytuacja kryzysowa. Ale w zasadzie... Gdybym tylko znalazł
jakiś wyjście z tego budynku... No ale patrząc na to jaka była wielkość
samego pokoju, w którym się znalazłem, raczej będzie ciężko.
Chyba łatwo sobie wyobrazić, że już po kilkunastu minutach zacząłem
się nudzić. Tak sobie pomyślałem, że w zasadzie to czemu mam tu
siedzieć? Więc wyszedłem na spacer. Tylko nie wiedziałem wtedy jeszcze, że
to wcale nie był taki dobry pomysł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz